vint napisał(a):Tekst faktycznie ciekawy, tak jak i komentarze do niego. Nasuwa mi się tylko jeden wniosek jeśli chodzi o ogólne "stosowanie pp w praktyce" czy też kreację własnego życia. Chodzi o swego rodzaju talent. Dla przykładu: jak ktoś nie ma talentu do śpiewania/rysowania, to choćby nie wiem ile się szkolił, to (pięknie) śpiewać/rysować nie będzie. Za to inna osoba rodzi się z talentem i nawet bez szkolenia potrafi zaśpiewać/narysowac coś tak, że klękajcie narody!
Analogicznie do tego uważam, że aby odnieść sukces w kreowaniu własnego życia znając zasady pp też trzeba mieć "talent". Ten "talent" to taka kombinacja cech charakteru, silnej psychiki, odporności, swego rodzaju "tumiwisizmu", a często i również sprzyjających sytuacji życiowych. Mam wrażenie, że wszystkie osoby, które na tym forum opisały swoje historie przemian życiowych mają ten "talent". A reszta, która bez efektu próbowała dokonać takich zmian, niestety należy do tej grupy bez "talentu". Co nie oznacza, że pp "nie istnieje"! Ani że nie mogą osiągnąć jakiegoś tam przyzwoitego poziomu w jego stosowaniu. Ale mam niestety wrażenie, że ich wrodzone skłonności (np. niska odporność na stres, emocjonalność, nadwrażliwość, itp.) jako elementy stanowiące ich osobowść będą stały na przeszkodzie do pełnego rozkwitu w dziedzinie pp. Choć mam nadzieję, że się mylę!
Nie zgodzę się co do talentu. Szczerze to zawsze mnie to boli kiedy słyszę "talent", "ktoś jest utalentowany". Zawsze należałem do tej grupy "beztalencia" zawsze byłem średniakiem. Byłem tak średni i słaby że kiedyś ktoś mi powiedział że do niczego nie dojdę bo jestem p^*)@. Teraz patrząc na tę osobę mówię jej prosto w oczy "Patrz kim się stałem. Patrz do czego doszedłem"
Tak jak we wszystkim w życiu tak i w Prawie moim zdaniem wszystko skupia się do jednej rzeczy, chęci zmian.
Tylko przez to można się odrodzić na nowo. Ja doszedłem do tego w dość ponurych okolicznościach życia, ale dalej chciałem czegoś więcej od życia. To nie był "talent". Chęć życia lepszym życiem nie jest "talentem", to powinno kierować każdym z nas. Każdy z nas powinien chcieć żyć najlepszym życiem. Więc skoro są rzeczy i możliwości które dają nam możliwość, aby tak żyć to dlaczego ma nas ograniczać "talent" ?
Czy to w końcu "talent" czy po prostu zwykłe lenistwo ?
vint napisał(a):Przypuszczam, że nieporozumienie wynika z użytego przez mnie słowa i analogii. Tak jak nadmieniłam, pod pojęciem "talentu" rozumiem pewne cechy charakteru, predyspozycje, siłę psychiki, odporność, tumiwisizm i jeszcze kilka innych rzeczy które nie do końca umiem nazwać. Ujmę to tak: to coś, co nas stanowi i czyni tym kim jesteśmy.
Born1975 - w pewnym sensie potwierdzasz to o czym napisałam - oprócz "talentu" potrzebna jest praca nad sobą. Ale czy naprawdę jestesmy w stanie zmienić to, co według mnie stanowi ten "talent"? Tzn. czy jestesmy w stanie zmienić siłę psychiki, odporność, charakter? W jakimś tam stopniu tak, ale wydaje mi się, że nigdy do końca. Nie wiem czy z introwertyka siedzącego w domu da się zrobić zrelaksowanego ekstrawertyka brylującego na imprezach. Do jakiegos stopnia może i tak, ale czy na 100 procent?
Dlatego tu według mnie tkwi przyczyna porażki wielu ludzi, którzy uczciwie podchodzą do zagadnienia, tzn. nie szukają jednej techniki na przyciągnięcie byłego/byłej, tylko podchodzą całościowo do problemu, tak jak było tu wielokrotnie zalecane. Do jakiegoś stopnia są w stanie odnieść sukces, ale nigdy na te 100%. Tymczasem są inni, którzy tak jak pisze Scarlett, mieli ciężkie doświadczenia, a tu nagle zwrot o 180 stopni i pełna przemiana. Według mnie to są właśnie osoby, którzy mają te wewnętrzne predyspozycje, które im to znacznie ułatwiły. Np. myśleli, że wszystko jest do bani i prześladuje ich pech. Nagle dowiadują się, że mogą wszystko. I teraz, dzięki sile psychiki, zdolności do włączania tumiwisizmu, silny charakter (no i oczywiście przede wszystkim determinacji i konsekwencji w działaniu) udaje im się odmienić swoje życie.
W jakimś innym wątku pisałam o pewnym człowieku, który w wypadku stracił dwie nogi. W kilka dni po przebudzeniu się po operacji on już planował kolejne wspinaczki wysokogórskie, skoki na spadochronach i inne sporty ekstremalne. To jest właśnie jeden z ważnych elementów tego "talentu, o którym piszę. Ten człowiek to po prostu ma i nic go nie powstrzyma.
Wszystko zależy od tego jak siebie sami widzimy. Ciężko jest próbować coś zmienić w sobie nie pracując nad tym. Wszystko zależne jest od jednej decyzji "zrobię to". Wszystko co chcesz jest dosłownie w zasięgu twojej ręki. Skąd to wiem ? Bo sam się o tym przekonałem. Można dokonać cudów, ale wszystko ogranicza się do jednej rzeczy, do chęci zmian.
Jeśli ktoś będzie chciał się zmienić troszeczkę to w ogóle się nie zmieni. Jednak jeśli ktoś będzie podstawiony pod ścianą, przekreślony przez wszystkich, będzie zdatny tylko na siebie w tej najgorszej chwili życia i POSTANOWI COŚ Z TYM ZROBIĆ to tak się stanie. Jego życie zmieni się o 180 stopni.
Nie ma nic trwałego w nas samych, wszystko możemy zmienić, dosłownie wszystko. Wszystko zależy od nas samych.
vint napisał(a):Ale ja się absolutnie zgadzam z tym, że każdy może tego dokonać. Ale jednoczesnie nie każdy da radę (użyję brzydkiego skrótu!) wykorzystać pp do swoich celów w 100 procentach. Mówię o przypadkach, które praktykują i próbują od bardzo długiego czasu i widzą, że osiągnęły pewien poziom i dalej nie da rady. To nie jest myślenie w kategoriach ofiary, tylko stwierdzenie faktu. Takie swoiste pogodzenie się z tym, że dalej już się nie da. Np. są tu osoby (choć nie pamiętam dokładnie kto i czy na pewno na tym forum), które stwierdziły, że przyciagnęły niesamowite rzeczy, ale nie potrafią wyłączyć zamartwiania się. I przez to, te niesamowite rzeczy tracą. Oczywiście znając zasady dziełania pp przyciagają nowe rzeczy, ale nie potrafią wyłączyć zamartwiania się, i historia się powtarza. Czy brak możliwości wyłączenia zamartwiania się robi z nich ofiarę? Nie. Ale jednocześnie zdają sobie sprawę z tego, że jest to ich (niechciana) cecha, część ich osobowości i tak już jest.
Przeczytałam ostatnio książkę o psychopatach - oni mają pod tym względem dobrze bo niczym się nie przejmują i są pozbawieni emocji/empatii. Czy da się to u nich zmienić. Niestety właśnie nie...
Każdy da radę. Dlatego tak często o tym piszemy i tyle czasu temu poświęcamy. Każdy może, nie ma czegoś takiego jak ktoś może a ktoś nie. Wszystko zależy od nas i naszego nastawienia. Dlatego każda nowa osoba spotyka się prawię z taką samą odpowiedzią.
Faktem jest to że wszystko jest w rękach każdego z nas. Każdy z nas odpowiada za swój los, czym wcześniej to zrozumiemy tym lepiej dla nas.
Skoro nie są w stanie czegoś „wyłączyć” to powinni spędzić więcej czasu nad samym sobą. Wiem jak to brzmi, ale takie rzeczy potrzebują trochę czasu. Nie można podać się za pierwszym razem czy nawet i setnym. Trzeba próbować, próbować i jeszcze raz próbować to poznać, aż się zrozumie.
vint napisał(a):Tak jak nadmieniłam w pierwszym poście - mogę się mylić, ale z tego co obserwuję (również u siebie, ale też u znajomych usiłujących "praktykować pp") są pewne granice u pewnych ludzi. Znam osobę, która nie umie czuć się szczęśliwą bez powodu. Co i rusz próbuje, ale nie ma w sobie naturalnego poczucia szczęścia. Nigdy nie miała. Rzeczywistość dokoła ją przygniata i nie umie tego wyłączyć bo nie da się wyłączyć świata, polityki, itd. Nie uważam tej osoby za ofiarę, ona tez z resztą siebie za ofiarę nie uważa. Owszem zazdrości nieco osobom, które są luzackie, radosne, mają świetne kontakty z innymi, lekkość bytu, itd. Ale wie, że nawet jak usiłuje udawać, to jej "prawdziwe ja" prędzej czy później zwycięży. Co nie znaczy, że to straszny smutas! Jest niesamowicie inteligentna, ma świetne (choć sarkastyczne) poczycie humoru i można z nią świetnie spędzać czas. Wśród znajomych jest radosna i promienna. Jednak przez to, że nie ma tej wewnętrznej radości życia, tego odczuwania szczęścia bez powodu, brakuje jej jednego z ważnych elementów, który stanowi o sukcesie w praktykowaniu pp (mówię o elementach wymienianych w wątkach o których wspomniałam w pierwszej części tego postu).
Jeśli jest jakas metoda zamiany melancholika w radosnego sangwinika (chyba tak) to chętnie poczytam!
Wspominając o psychopatach - dokładnie to chciałam przekazać: gdyby chcieli zacząć stosowac pp w praktyce mieliby znacznie łatwiej pod względem emocji (czyli jednego z elementów efektywnego "praktykowania pp"). A czemu? Bo ich kompletnie nie odczuwają. Są nastawieni na zaspokojenie swoich potrzeb (jakkolwiek chorych) i konsekwentnie działaja w kierunku ich spełnienia. Zarówno praktycznie (o czym często wspomina Born1975 - działanie!) jak i nie blokując siebie oporami, wątpliwościami i emocjami. Dzięki temu zostają np. bezwzględnymi politykami czy bankierami z olbrzymia władzą - czymś, czym byli już w swoich umysłach bo według nich to im się słusznie należało.
Skoro znowu o psychopatach, to powtórzę jak psychopata, każdy z nas jest w aktualnym momencie życia zgotowanym przez samego siebie.
Nie ma czegoś takiego że ktoś czegoś nie umie. Każdy umie wszystko, wystarczy poświęcić temu czas.
Nie da się zmienić drugiej osoby jeśli ona sama nie będzie tego chciała. Nasze życie zależy od nas samych. Zawsze w sytuacjach problematycznych na pierwszym miejscu powinniśmy patrzeć w nas samych.